środa, 30 lipca 2014

"Biała księżniczka" Philippa Gregory

Długo wyczekiwana powieść Philippy Gregory, „Biała księżniczka” nareszcie pojawiła się na polskim rynku. Brytyjka po raz kolejny przenosi czytelnika do XV-wiecznej Anglii, pokazując burzliwą historię bezpardonowej walki o władzę i narodziny nowej dynastii, Tudorów.

Po zwycięskiej bitwie pod Bosworth, w której śmierć poniósł Ryszard III, korona Anglii przechodzi w ręce Henryka VII Tudora. Jednak pokonanie wrogiej armii to dopiero początek umacniania świeżo zdobytej władzy. By zyskać poparcie najważniejszych rodów, młody Tudor musi poślubić księżniczkę z dynastii Yorków, Elżbietę. Dochodzi do przełomowego w historii połączenia wrogich dotąd rodów i wiele wskazuje na to, że w Anglii w końcu zapanuje pokój. Czy jednak kraj podda się w pełni władzy człowieka praktycznie znikąd, przez wielu nawet po koronacji uważanego za uzurpatora? Sytuacja dodatkowo komplikuje się, gdy na dwór docierają pogłoski o pojawieniu się młodzieńca, który podaje się za zaginionego syna Edwarda IV Yorka, prawowitego następcę tronu.

„Biała księżniczka” jest powieścią o tyle wyjątkową, że stanowi doskonałe uzupełnienie zarówno cyklu Wojna Dwu Róż, jak i cyklu tudorowskiego; jest klamrą spinającą wydarzenia opisane w tych dwóch, najsłynniejszych i najlepszych seriach Philippy Gregory. Jest niemal bezpośrednią kontynuacją „Białej królowej” i rozwija rozpoczęty w niej wątek dwóch książąt, małoletnich synów Edwarda IV, którzy zostali uwięzieni w londyńskiej Tower, a następnie słuch o nich zaginął. Prawdopodobnie nigdy nie będzie nam dane poznać prawdy o ówczesnych wydarzeniach, ale wersja zaproponowana w bieżącej powieści brzmi naprawdę wiarygodnie. Opierając się na znanych faktach, autorka stworzyła historię, którą łatwo zaakceptować i której niewiele można zarzucić. Niemniej jednak należy pamiętać, że jest to jedynie hipoteza i choć ubrana w przekonującą formę, nadal pozostaje fikcją. Z tego względu „Białą księżniczkę” trudno nazwać powieścią stricte historyczną, w znacznej mierze stanowi bowiem wytwór wyobraźni autorki, co zresztą zostało wyraźnie zaznaczone na pierwszej stronie.