Były
takie dwie kobiety w historii Anglii. Dwie siostry, tak różne od siebie, dzieliło je wszystko, charakter, zachowanie,
wygląd, nawet kolor włosów, a jednak połączyła je jedna osoba – mężczyzna, król
Henryk VIII Tudor. Miłość jak z bajki,
piękna choć trudna? O nie, przeznaczenie sióstr Marii i Anny Boleyn było
zupełnie inne.
Maria
Boleyn, piękna, delikatna blondynka, która stała się narzędziem w rękach głowy
rodu Howardów, wuja Thomasa. Robiła co jej kazali, milczała, cierpiała i
kochała jednocześnie. Była szczęśliwa u boku króla Henryka i myślę, że gdyby
dane jej było trwać przy nim to historia zupełnie inaczej by się potoczyła.
Anna
Boleyn, to ona została królową Anglii, to jej się udało przekonać króla do
rozwodu czy raczej unieważnienia małżeństwa z Katarzyną Aragońską. To ona
poślubiła Henryka VII, ale ceną za to było życie. Anna była zupełnym przeciwieństwem Marii, ambitna,
arogancka, inteligentna, o ciemnych włosach i nosząca stroje mocno
wydekoltowane zgodnie z francuską modą. Na początku stała w cieniu Marii,
pilnując by odwiedzała jak najczęściej królewskie komnaty, przyczyniając się
tym samym do wywyższenia rodu Howardów, a co z tym idzie i Boleynów. Z czasem zajęła miejsce siostry i tak długo zwodziła i uwodziła
króla, aż dopięła swego. A nie było to łatwe. Droga do tronu i korony była
długa i wyboista, a konsekwencje niewyobrażalne. Nie tylko dla samej Anny
Boleyn i jej rodziny, ale również dla Anglii. Henryk VIII za poduszczeniem Anny
szukał sposobu, by pozbyć się pierwszej żony Katarzyny Aragońskiej, zbiegło się
to w czasie z panującymi w Europie nastrojami reformacji i doprowadziło do
utworzenia Kościoła Anglikańskiego. Ponadto jakby na to nie patrzeć, to nie
Maria Tudor, a Elżbieta I, córka Anny Boleyn stała się jednym z największych i
najdłużej panujących władców angielskich.
Philippa
Gregory, jak zwykle nie zawiodła. Na siedmiuset stronach opisała szczegółowo
wszystkie wydarzenia, intrygi i spiski, jakie knuła rodzina Howardów, by
zwiększyć swoje wpływy. Autorka przeprowadziła świetne studium charakterów
sióstr Boleyn, ale również ich brata Jerzego i jego narzeczonej, a później żony
Jane Parker. Anna i Maria były jak ogień i woda, Maria spokojna, kochająca dzieci i króla, najchętniej zamieszkałaby na
wsi, w zamku Hever i tam doglądała pracy w polu i pomagała chłopom. Anna,
chorobliwie ambitna, zaślepiona w dążeniu do władzy, nie licząca się z nikim i z niczym. Jane Parker nie była
lepsza, w „Kochanicach króla” dopiero poznajemy ją jako kobietę intrygującą,
podsłuchującą i zawsze znajdującą się tam gdzie trzeba. Dopiero w „Dwóch
królowych” staje się ona jedną z głównych bohaterek i dowiadujemy się jak wredna i okrutna potrafiła być, a
jednocześnie, że wszystkie jej działania wynikały z głupoty i wiary, że dobrze robi. Tak
naprawdę najbardziej niewinną ofiarą spisków Howardów był Jerzy Boleyn, który
nie zrobił nic przeciwko królowi, a został jedynie wykorzystany przez Henryka
do pozbycia się Anny.
Zdecydowanie
pozytywną postacią jest Maria Boleyn. To ona opowiada nam historię swoją i całej rodziny. To z jej perspektywy poznajemy rozgrywające się na przestrzeni
ponad dziesięciu lat wydarzenia. W trakcie lektury często jej współczułam.
Sympatyczna, świeżo poślubiona przez Wilhelma Careya, została wciągnięta w
spisek wuja wbrew swojej woli. Z czasem pokochała króla, ale była też wierną dwórką Katarzyny Aragońskiej,
szanowała ją i starała się wypełniać polecenia Thomasa Howarda tak, by wyrządzić jak
najmniejszą szkodę królowej.
Zaskoczył
mnie natomiast portret Anny Boleyn. Mam w pamięci jeszcze znakomity serial
„Dynastia Tudorów”, gdzie postać Anny grana przez świetną Natalie Dormer, była
ukazana jako ta, która przyczyniła się do rozpadu jego małżeństwa, ale nie była
złym człowiekiem. Gregory w swojej książce opisała Annę jako kobietą dążąca po
trupach do celu, mściwą i robiącą wszystko by strącić z tronu Katarzynę i cieszącą się jej
nieszczęściem. Uderzyło mnie to okrucieństwo i ambicja, które kierowały Anną,
uważającą się za lepszą od każdego.
Poza
tym jak to u Gregory znakomicie odmalowane stosunki panujące w królestwie
angielskim, jak również przymierza i konflikty z Hiszpanią i Francją. Szerokie
tło społeczno – obyczajowe, pokazane choćby podczas pobytu Marii w Hever, ale
również w wielu sytuacjach, gdy ważyły się losy kraju czy nawet samej Anny. Poznajemy
życie na dworze Henryka VIII, pełne spisków i intryg, gdzie każdy obawiał się
gniewu króla, a jednocześnie wiedział, że królewska łaska na pstrym koniu
jeździ i w każdej chwili można zostać obsypanym zaszczytami, albo wtrąconym do
Tower i ściętym.
Philippa
Gregory mówiąc kolokwialnie odwaliła kawał dobrej roboty, przygotowała się
merytorycznie, wykorzystała mnóstwo źródeł historycznych, przedstawiła
prawdziwy obraz swoich bohaterów, takich jak postrzegało ich otoczenie, jak
świadczyły o nich pozostawione informacje, pamiętniki, księgi.
„Kochanice
króla” to wspaniała historia dwóch kobiet, uwikłanych w walkę o władzę, o zaszczyty, o dominację nad królem. Autorka pokazała, że szesnastowieczne
kobiety były w zasadzie nikim, musiałby być całkowicie posłuszne swojej rodzinie i działać
zawsze na korzyść rodu. Z jednej strony takie oddanie i poświęcenie rodzinie
bardzo mi się podoba, z drugiej pięćset lat temu wyglądało ono i polegało zupełnie na czymś innym niż
dzisiaj. Historia pełna intryg w świetnie oddanym klimacie epoki, napisana
mistrzowskim piórem autorki to powód, dla którego trzeba przeczytać tę powieść
i poznać kolejne kobiety w życiu Henryka VIII.
To jedna z moich ulubionych powieści Gregory :)
OdpowiedzUsuńJa najpierw muszę przeczytać tom pierwszy a potem ten Oba stoją na półce.
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja bardzo mnie zaintrygowała :) Choć nie przepadam za książkami, w których jest nawiązanie do historii, ta wydaje się być warta uwagi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
No w końcu ktoś piszę jakąś recenzję o tematyce historycznej. Epoka ciężka do strawienia nawet dla mnie ale dynastia ma swoich zwolenników. Tej pozycji nie czytałem ale znam dobrze biografię tej rodziny polecam tą lekturę każdemu kto lubi poczytać o intrygach królewskich pamiętajcie jednak, że dworze Polskim także sporo się działo, warto więc i o tym coś poczytać. ps. przepraszam za "no" na początku zdania ale jakoś nie miałem pomysłu na początek :)
OdpowiedzUsuńTutaj znajdziesz tylko takie recenzje, bo naszym zamiarem było pisać o Tudorach :)
UsuńWitaj - pięknie i bardzo ciekawie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz to rozgoszczę się na dłużej.W wolnym czasie zapraszam w odwiedzinki do Dobrych Czasów.Pozdrawiam i życzę chwili wolnego na relaks z książką.J.
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam żadnej powieści Gregory i żałuję, bo naprawdę zapowiada się świetnie.
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytała, lubię powieści zawierające historię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam