niedziela, 10 lutego 2013

"Czerwona królowa" Philippa Gregory


„Czerwona królowa” to trzecia i ostatnia część cyklu Wojna Dwu Róż autorstwa Philippy Gregory, która podbiła serca czytelniczek na całym świecie - nie ukrywam, że w tym i moje. Akcja wszystkich tomów serii rozgrywa się w Anglii targanej krwawą wojną domową, toczoną przez zwolenników dwóch dynastii, których członkowie szczycili się królewskim pochodzeniem, a co za tym idzie, prawem do tronu – Lancasterami i Yorkami. Tym razem jest to historia Małgorzaty Beaufort, matki Henryka VII, założyciela dynastii Tudorów.

Główną bohaterkę poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, przekonaną o niezwykłej roli, jaka przypadła jej w udziale. Zafascynowana postacią Joanny d’Arc oraz  przekonana o wyjątkowych względach, jakimi obdarzył ją Bóg, Małgorzata święcie wierzy, że jej przeznaczeniem jest władać Anglią. Jednak wydana za mąż sama będąc jeszcze niemalże dzieckiem, szybko przekonuje się, że jako kobieta nie ma żadnych praw, a jej głównym zadaniem jest rodzić dzieci, najlepiej samych chłopców. Choć Małgorzata szybko zostaje wdową i ponownie wychodzi za mąż, ma tylko jednego syna, Henryka. I mimo że nie jest jej dane osobiście go wychowywać, całe swoje życie podporządkowuje jednemu celowi – zdobycia dla niego tronu Anglii, a dla siebie pozycji królowej matki.

„Czerwona królowa” to precyzyjnie nakreślone studium psychiki tej niezwykłej, wyróżniającej się na tle swojej epoki, kobiety. Nie można zaprzeczyć, że w przeciwieństwie do większości piętnastowiecznych niewiast, Małgorzata była naprawdę dobrze wykształcona, inteligentna i zaangażowana w politykę. Z drugiej strony, nie można nie zauważyć, że kierowały nią nadmierna ambicja, rozbuchany egoizm, niezdrowa zazdrość i niezachwiane przekonanie, że to właśnie jej wszystko się należy. Można by stwierdzić, że to po prostu Gregory odmalowała ją w tak czarnych barwach i z premedytacją uczyniła z niej postać antypatyczną i nie wzbudzającą żadnych ciepłych uczuć. W krótkim posłowiu autorka wyjaśnia jednak, że nawet w źródłach historycznych, z których korzystała, napotkała liczne negatywne komentarze na jej temat.

Fascynujący jest sposób, w jaki Małgorzata potrafiła połączyć głęboką wiarę (uchodziła za jedną z najbardziej bogobojnych kobiet swoich czasów) z głęboką zawiścią i nienawiścią wobec osób, które stały na jej drodze do zdobycia tronu. Niezachwiane i manifestowane często przekonanie o tym, że to Bóg kieruje jej krokami, że jej pragnienia zawsze pokrywają się z Jego wolą, wzbudza podejrzenia, że albo starała się w ten sposób rozgrzeszyć z własnych postępków, albo cierpiała na pewne zaburzenia natury psychicznej. Osobiście skłaniałabym się do drugiej wersji, zwłaszcza w odniesieniu do książkowej bohaterki, a nie jej historycznego oryginału.

Wydarzenia przedstawione w powieści toczą się równolegle do tych opisanych w poprzednich tomach cyklu – „Władczyni rzek” oraz „Białej królowej”. Przedstawiają jednak punkt widzenia drugiej ze stron konfliktu w Wojnie Dwu Róż. Wiele sytuacji, znanych już czytelnikowi, który ma za sobą lekturę pozostałych powieści, zostało pokazanych z perspektywy Małgorzaty i jej lancasterskich zwolenników. Książka z pewnością zaciekawi osoby, które poznały historię Elizabeth Woodville („Biała królowa”), bowiem to w niej Małgorzata upatrzyła sobie wroga numer jeden.

„Czerwona królowa” z pewnością nie rozczaruje żadnej miłośniczki prozy Philippy Gregory. Autorka po raz kolejny z kunsztem i finezją przekuła znane jej fakty historyczne na porywającą i wciągającą opowieść. Serdecznie polecam!

Moja ocena: 5/6

Recenzja ukazała się także na moim blogu: kacikzksiazka.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Czytałam, Małgorzata mnie trochę przerażała swoją zawziętością i pychą. Teraz będę czytać "Białą królową" to będę wszystko widzieć od drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elżbieta Woodville jest zdecydowanie sympatyczniejszą bohaterką :)

      Usuń